Pozwól mi Cię kochać- VII. Ucieczka

Po powrocie do twierdzy zwiadowców byłem totalnie wyczerpany. Przez jakieś trzy godziny od wyjścia z karczmy lataliśmy w tą i z powrotem po miejscu, w którym ja i Armin widzieliśmy kaprala. Nie mam pojęcia dlaczego, ale Erwin uparł się, by szukać do skutku, a jego frustracja wzrosła, gdy nikt już niczego nie mógł znaleźć. Wydaje mi się, że przeżywa to aż nadto. Zupełnie tak, jakby tęsknił za swoim żołnierzem. Ale możliwe, że tylko mi się zdaje. Przecież w końcu to jest Najsilniejszy Żołnierz Ludzkości. Człowiek, któremu bezgranicznie ufa i szanuje go, nawet jeśli Levi jego nie.
Moi przyjaciele akurat podczas naszego powrotu trenowali na placu przed twierdzą. Po mimo problemów, jakie zniknęły my nadal musimy być w formie. Nadal jesteśmy jedyną jednostką, która może obronić ludzi w razie takiej sposobności.
- Eren! -usłyszałem za sobą kobiecy i zdecydowany głos. Gdy chciałem się odwrócić, poczułem tylko jak coś zawiesza się na mojej szyi.
- Mikasa! Spokojnie! -krzyknąłem, gdy dziewczyna obejmowała mnie dość mocno.
- Gdzieś ty był i dlaczego nie było Cię na śniadaniu?! -warknęła z wyrzutami, jak tylko się ode mnie oderwała.
- Nie tym tonem. Mika spokojnie. Byłem tylko na oddzielnym treningu z Arminem. I nie panikuj, przecież nic mi nie jest.
- No niby tak, ale stęskniłam się. Nie miałam pojęcia co z tobą. Zawsze byłeś na posiłkach, a teraz Cię nie było.
- Och daj spokój. Nie było mnie zaledwie parę chwil, a ty robisz aferę. Daj se siana, bo zaczynasz mnie wkurzać.  -warknąłem na nią zdenerwowany. Nie dość, że od niedawana zachowuje się jakoś inaczej to teraz rzuca się na mnie, bo byłem na treningu i nie pokazałem się jej na śniadaniu. No niech dziewczyna da se spokój. Już nie jestem małym dzieciątkiem. Umiem o siebie zadbać.
- Ale Eren. -szepnęła do mnie ze spuszczoną głową.
- Idź truć dupę komu innemu. Ja teraz nie mam czasu na słuchanie twoich wywodów. -warknąłem na nią niepotrzebnie i wymijając ją usłyszałem cichy szept.
- Ale ty jesteś głupi Eren... Niczym naiwniak z ulicy...
Prychnąłem pod nosem, gdy usłyszałem słowa dziewczyny. Zaczyna mnie drażnić. Czasem zastanawiam się po co jej wtedy pomogłem. Przecież mogłem zostawić ją na pastwę losu z tymi facetami, ale nie. Nauczyłem ją tego by walczyła o swoje i nakryłem ją szalikiem. Chciałem jej pomóc. Ale czasem mam wrażenie, że niepotrzebnie.

* * *
W końcu nastał czas zebrania ze wszystkimi zwiadowcami. Mieli oni zostać poinformowani o nowych faktach w sprawie Levi' a. Dowódca dość długo zbierał się do przedstawienia poprawnych wniosków na ten temat. Coś jest nie tak. Odkąd tylko kiedyś zwróciłem na to uwagę teraz nie mogę przestać o tym myśleć. Strasznie zżera mnie ciekawość co jest powodem jego dziwnego i niecodziennego zachowania.
- Jak wiecie nasz człowiek zaginął. Było toczone w tej sprawie śledztwo i mamy nowe dowody. Myślimy, że już niedługo odnajdziemy go i z powrotem zawita w naszych szeregach. Niestety niczego więcej nie możemy wam zdradzić. I po dzisiejszym spotkaniu chciałbym, żeby w stołówce zostali: Eren Jaeger, Armin Arlet, Mikasa Ackermann, Jean Kirstein, Connie Springer i Sasha Braus.
Wszyscy na te słowa zasalutowali. Sala powoli robiła się pusta oprócz tego, że została na niej grupka, którą wymienił Smith. A gdy zrobiło się całkowicie pusto powiedział.
- Wasza szóstka nie przypadkowo została wybrana. Jesteście najlepsi i zostaliście przeze mnie wytypowani do misji. Mamy zamiar sprowadzić na nowo Levi' a. Tylko będzie nam potrzebna wasza pomoc.
- Ale jak mamy pomóc? -zapytał jasno-brązowowłosy chłopak.
- Będziecie badać z nami okolice, w której widziano kaprala. Każdy z was będzie miał swoją parę i w tych małych duetach, będziecie szukać i sprawdzać teren. Na misję wyruszymy za trzy dni. Do tej pory zachowajcie dyskrecję, bo czuję, że żandarmeria czuwa nad nami. No nic to tyle. Macie jakieś pytania?
- Czemu dopiero za trzy dni? Do tego czasu jego może już tam nie być! To nierozsądne. -warknąłem na Erwina wstając z miejsca, w którym siedziałem, ale czyjaś ręka z powrotem pociągnęła mnie z powrotem. 
- Eren bądź rozważny. -usłyszałem z ust Conniego. Ma rację. Nie warto.
Zmarszczyłem brwi i już do końca siedziałem cicho po mimo tego, że miałem mnóstwo do powiedzenia. Smith działał mi na nerwy. To, że kapral siedzi w tej wiosce już od dłuższego czasu wcale nie oznacza, że zostanie tam na zawsze. Możliwe, że już zaszył się w innym miejscu nie chcąc być zdemaskowanym.
- Jaeger, tylko nie rób nic głupiego. -usłyszałem, jak dowódca na zakończenie, zwraca się do mnie. Kiwnąłem głową, a potem posłusznie jak reszta, opuściłem pomieszczenie.
* * *
Późnym wieczorem Hanji spóźniała się po mnie. Miała odprowadzić mnie do celi, ale nikt się nie zjawiał. Postanowiłem to wykorzystać. Chciałem zrobić coś czego zapewne będę bardzo żałował. Zszedłem po schodach w dół. Rozejrzałem się dookoła upewniając, że nikt za mną nie idzie. Gdy tylko stwierdziłem, że korytarz jest zupełnie pusty, zarzuciłem na głowę pelerynę, by nikt mnie nie rozpoznał. Szybko i zwinnie wybiegłem z pomieszczenia i udałem się w stronę stajni. Tam chciałem otworzyć już swój boks, gdy usłyszałem cichy szmer za sobą.
- Armin? -mruknąłem zdziwiony jego obecnością o tej porze, w tym miejscu- Co ty tutaj robisz?
Blondynek znacznie poczerwieniał. Po mimo panującego tutaj mroku, zdołałem dostrzec jego zaróżowione poliki.
- Czekam na Jean' a. Umówiliśmy się na jazdę konną. -powiedział szeptem i zbliżył się do mnie.
- Ale nie mów o tym nikomu.
- Pewnie. Nikomu nie wspomnę o waszej randce. -zaśmiałem się cicho i otworzyłem boks mojej klaczy.
- A-ale to nie jest randka... -wymamrotał speszony i odwrócił wzrok- Po prostu jedziemy się troszkę rozerwać.
- Nazywaj to jak chcesz Armin. -mruknąłem z lekkim uśmieszkiem.
- A ty co robisz? -zapytał widocznie zdziwiony moim zachowaniem.
- Uciekam. Nie mam zamiaru siedzieć bezczynnie, gdy nie wiadomo czy kapral jeszcze tam jest. Jadę go odnaleźć. -powiedziałem pewnie z dumnie uniesioną piersią do góry.
- Ale tak nie można. Jak Erwin się dowie...
- O niczym się nie dowie, a ty pomożesz mi w tym. Będziesz mnie kryć. -przerwałem i spojrzałem mu w oczy, siedząc już na koniu.
- Pomogę Ci na tyle ile mnie stać, ale nie licz na to, że to się nie wyda.
- Wiem Arm, wiem... Dziękuję za pomoc. -mruknąłem, a po tych słowach ruszyłem galopem przed siebie. Nie myślałem o niczym innym, jak o odnalezieniu Levi' a. To niezwykle ważne dla mnie. MUSZĘ GO ZNALEŹĆ.
Niebieskooki patrzył za przyjacielem przez jakieś dwie minuty, póki Jean go nie wystraszył. Na koniec zasalutował przyjacielowi. Kibicował mu z całych sił. Czasem chciał być taki jak on, ale nie potrafił.
Powodzenia Eren. Wierzę w Ciebie.

* * *
Uff... To już VII rozdział za nami. Cieszę się, że niektórzy z was są ze mną od początku. To miłe mieć świadomość, że komuś się to podoba ^^ 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pozwól mi cię kochać- WIOSKA

Pozwól mi Cię kochać- Zbliżenie Twoich Ust

Pozwól mi Cię kochać- OCZY