Pozwól mi cię kochać- WIOSKA
IV. Wioska
Tak, jak to zapowiedział
Erwin, wyruszyliśmy z samego rana. Ja, Armin, Hanji i dowódca. W wiosce
mieliśmy spędzić mniej więcej tydzień, ale Erwin musi szybko wracać, bo
mamy kontrole z żandarmerii. Dlatego będziemy tam tylko dzisiaj.
Najwyżej zorganizujemy drugą wyprawę.
-Zaraz dojeżdżamy.
Przygotujcie się- mruknął blondyn jadący na czele mini formacji. Za nim
jechał Armin. Po jego prawej stronie Hanji, a ja za nią.
Gdy dotarliśmy do celu
naszym oczom ukazała dość biedna wioska. Kamienne domy z cegieł bądź
kamieni. Z powybijanymi oknami lub całkowitym ich brakiem. Ludzie
skromnie ubrani, a niektórzy chodzili nawet w strzępkach materiału.
Naprawdę nie mogłem na to patrzeć. Współczuję im z całego serca i gdybym
mógł oddałbym im wszystko co mam.
W smętnym nastroju
opuściłem głowę w dół. Nagle poczułem ból przeszywający moje ciało i
zrobiło mi się ciemno przed oczami. Zacząłem wierzgać się na wszystkie
strony, ale to na nic. Nadal czułem ból w kręgosłupie i barkach. Po
chwili zobaczyłem nade mną twarz przyjaciela i Hanji.
Uśmiechnąłem się do nich słabo, a widząc ich miny zdziwiłem się. Czy oni właśnie próbują powstrzymać śmiech? Ale dlaczego?
-Eren! Coś ty głuptasie zrobił!?- w końcu wypaliła Hanji. Już nie mogła wytrzymać i zaczęła się śmiać.
Zwisałem z konia do góry
nogami, zaplątany w siodło. Nic nie widziałem, bo peleryna zasłoniła mi
oczy. W końcu pomogli mi się wydostać z pułapki i mogłem uspokoić
oddech. Plecy nadal mnie bolały, ale nie aż tak bardzo. Najgorzej było w
chwili wypadku.
-Ja... Jak to się
stało?- zapytałem po chwili zmieszany. Naprawdę nie wiem, jak do tego
doszło skoro jechałem powoli, a droga była prosta i bez wyboi.
-Erwin kazał nam się
zatrzymać, ale ty tego nie zrobiłeś, więc twoja klacz, sama gwałtownie
zahamowała i wywaliło cię z siodła- mruknął blondyn patrząc na swojego
przyjaciela z uśmiechem. Ta sytuacja była dla niego komiczna, ale nie
chciał tego pokazać. Miał tylko lekko uniesione do góry kąciki ust.
Zawstydziłem się trochę
jego wypowiedzią. Nie spodziewałem się tego, że kiedykolwiek nie usłyszę
rozkazu, ale ten dzień musiał w końcu nastąpić. Pomogli mi wstać i
ledwo stojąc kuśtykałem za drużyną.
Po chwili byliśmy już
przy wejściu do jakiejś karczmy. Tam mieliśmy się zatrzymać i zostawić
konie. Erwin kazał nam zaczekać, a sam poszedł załatwić jakieś ważne
sprawy formalne. Hanji nie odpuszczając w podskokach ruszyła za nim.
Lubiła wiedzieć o wszystkim co dzieje się wokół niej, bo inaczej czuła
pewien dyskomfort.
-Eren...- szepnął do mnie blondyn przez co oderwałem wzrok od oddalającej się dwójki.
-Nom?- mruknąłem
czekając na to co ma mi do powiedzenia. Zazwyczaj to ja rozpoczynam
rozmowę, ale jest mi niezmiernie miło, gdy ktoś inny to robi.
-Myślisz, że kapral
jeszcze żyje?- zapytał z nutką wątpliwości, którą z łatwością wyczułem.
Jestem bardzo wyczulony na tego typu zachowania.
-A ty w to wątpisz?-
spojrzałem mu prosto w oczy. Widziałem w nich tą chwilę zawahania i
niepewności. Czyli miałem rację. Prychnąłem cicho i po chwili ciszy
dodałem -Armin, jak mogłeś? Przecież to Najsilniejszy Żołnierz
Ludzkości. On żyje, bo nie dałby tak łatwo za wygraną. To, że nie
ma go tak długo nie oznacza, że zginął.- mruknąłem obserwując jego
reakcję. Jak on w ogóle mógł tak myśleć?!
-No, ale on by już
wrócił... Przecież zna drogę do twierdzy i....- tutaj nie skończył, bo
musiałem mu przerwać. Przez to co mówił aż oko mi drgało. W sumie to nie
wiem czemu reaguję w ten sposób mówiąc o Levi'u... Chociaż jak tak się
zastanowić to powód jest mi bardzo dobrze znany.
-Słuchaj. To, że nie
wraca, nie znaczy, że coś mu jest. Znasz go! On jako jedyny z nas miał
szansę na przeżycie poza murami. Armin słuchaj mnie teraz bardzo
uważnie... Myślę, że jemu coś się stało. Tak to już dawno byłby z nami.
Musiało stać się coś o czym my nie mamy zielonego pojęcia.-
powiedziałem zdeterminowany. Moje ręce same z siebie zacisnęły się w
pięści, a oczy rozszerzyły się. Ja go znajdę! Chodź by nie wiem co, on
znowu będzie przy mnie!
Blondyn widząc ten błysk
w oczach przyjaciela uśmiechnął się lekko. Lubił widzieć go w tym
stanie. Potrafił zarazić każdego tą swoją, chorą obsesją dążenia do
ustalonego celu. A tych miał sporo zapisanych na swoim koncie.
-Rozumiem Cię. I masz rację.- uśmiechnął się pogodnie i odetchnął jakby z ulgą. Możliwe, że czegoś się bał, ale czego.
Komentarze
Prześlij komentarz