Pozwól mi Cię kochać- Panika



IX. Panika

Armin i Jean po powrocie do swojego pokoju usiedli na jednym łóżku. Dzisiejszy wypad spodobał się jednemu, jak również i drugiemu. Rozmawiali o mało istotnych sprawach, chcąc oderwać się od brutalnej rzeczywistości. Po mimo zwycięstwa ludzie nadal żyją w strachu. Boją się, że piekło, które tak niedawno się zakończyło powróci w najmniej oczekiwanym momencie. Wszyscy się tego obawiali, dlatego też teraz liczył się każdy żołnierz, a szczególnie Eren i Levi. Bez nich ludzkość miała marne szanse na przeżycie. Przecież nikt nie może mieć stu procentowych szans, że już pozbyli się tych paskudnych bestii apokalipsy.
- Armin o czym gadałeś z Erenem? -zapytał jasnowłosy swojego przyjaciela. Widział odjeżdżającego chłopaka i słyszał kilka pojedynczych słów, ale nic istotnego się nie dowiedział.
Zmieszany blondyn wiedział, że nie może go oszukiwać, ale też nie mógł powiedzieć mu prawdy. Obiecał Erenowi, że będzie go chronić mimo wszystko.
- Ymm... No bo widzisz... On pojechał na małe zwiady. -powiedział po części prawdę i kłamstwo.
- Sam? -zapytał z uniesionymi brwiami do góry- Przecież to niebezpieczne. W dodatku, jak Erwin się o tym do...
- On nie może się o tym dowiedzieć. -przerwał mu szybko- Obiecaj, że nikomu nie piśniesz o tym co dzisiaj stało się w stajni. I powiedz, słyszałeś o czym z nim rozmawiałem?
Zaprzeczył ruchem głowy. Pojedyncze słowa się nie liczą. Wstał z jego łóżka i udał się w stronę okna. Wyjrzał przez nie, a w oddali zauważył jakąś dziwną parę, unoszącą się nad polanami. Na to zjawisko zmarszczył lekko brwi i nie odwracając się od tego widoku mruknął.
- Na jak długo odjechał?
- Nie mam pojęcia. Może wrócić dzisiaj, a może dopiero za dwa dni.
- Wiesz, jak daleko miał zamiar pojechać?
- Tak, ale dlaczego pytasz mnie o to wszystko? -zapytał niższy chłopak nie rozumiejąc dokąd zmierza to przesłuchanie.
- Chodź i sam się przekonaj. -powiedział lekko drżącym głosem. Para, którą niedawno zauważył zaczęła robić się gęstsza i intensywniejsza. Miał dziwne wrażenie, że nieobecność Erena tylko przysporzy im większych kłopotów.
Blondyn widząc to co Jean rozszerzył znacznie oczy. Jeszcze nie wiedział co za tym się kryje, a już miał złe przeczucia. Nagle zrozumiał wszystkie pytania jasnowłosego chłopaka. Nie mają wśród swoich szeregów Levi'a. Eren opuścił twierdzę. Jeśli miałby nastąpić jakiś atak poradzą sobie, ale czy na pewno? Żołnierze stracili swoją pewność siebie i hart ducha odkąd zniknął Levi, a gdy dowiedzą się, że nie ma Erena, tylko pogorszy to zaistniałą sytuację, w której się znajdują.
* * *
- Eren Jaeger, tak? -mruknął patrząc na niego. Mierzył go tak swoim zimnym spojrzeniem od dobrych kilku minut. Chciał przypomnieć sobie jak najwięcej tylko był w stanie.
Kiwnąłem głową. Opowiedziałem mu już trochę o zwiadowcach, o jego roli w korpusie i innych paru sprawach, a on chyba zaczął już sobie coś przypominać. Po tym co mi powiedział spokojnie mogę wywnioskować, że ktoś próbował wtargnąć się na jego życie. Ale po co? Dlaczego ktoś miał to robić, skoro Levi był jednym, który mógłby powstrzymać panujące zło na ziemi. Kwestia tego jest bardzo interesująca, ponieważ nie znam nikogo kogo mógłbym oto podejrzewać.
- Już pamiętam... Może nie wszystko, ale większość. -przyznał i wstał z ziemi. Z niesmakiem spojrzał na swoje umorusane od błota ręce. Wytarł je szybko po czym przeniósł swój wzrok na dzieciaka.
Teraz gdy już przypomina sobie to kim był staje się bardziej sobą, ale teraz... Uświadomił sobie coś potwornego. Coś czego sobie nigdy nie wybaczy.
Na jego twarzy przez chwilę można było dostrzec nieznaną dotąd mu panikę. Zrobił coś do czego nigdy wcześniej nie byłby zdolny.
- Wszystko w porządku Levi? -zapytałem zauważając dziwną minę kaprala. Nie wiem co może ona oznaczać, dlatego wolę się upewnić o co chodzi.
- Nic konkretnego. Tylko Eren, jak wpadliście na mój trop? -zapytał w ogóle nie patrząc mi w zielone tęczówki. Jego wzrok był skierowany w niebo. Znam tą reakcję. Stresuje się i obwinia o coś. Mimo tego, że nie okazuje tego, jak inni ludzie, ja wiem co chodzi mu po głowie. Jest dla mnie niczym otwarta księga, tylko trzeba umieć z niej skorzystać.
- Znaleziono kartki z dziennika człowieka, którego...
- Ja zabiłem. -dokończył za mnie. W tym momencie zauważyłem, jak jego kobaltowe tęczówki drżą. Były wyraźnie rozszerzone, a ręce ściśnięte w pięści.
- Zabiłem niewinnego człowieka. -jego twarz była niczym oaza spokoju połączona z codziennym znudzeniem. Głos nawet przez chwilę mu nie zadrżał, ale jego emocje zdradzały oczy. Z nich mogłem dowiedzieć się dosłownie wszystkiego.
Kapral mimo tego, że był nieświadomy swoich wyczynów czuł się winny całemu zajściu. Nie chciał zabijać. Wracać do poprzedniego życia, kiedy był brudnym szczurem z biednego domu. [dop. aut.: przepraszam za takie porównanie, ale biedny Levi tak się czuł ;-;]
* * *
W tej chwili w twierdzy zwiadowców panowało zamieszanie. Zwiadowcy byli zmuszeni do wstania ze swoich łóżek o późnej porze i ustawienia się w szeregu na placu treningowym. Oczywiście Armin i Jean powiadomili o dziwnym zjawisku Erwina. Sami nie wiedzieli co to jest, dlatego zgłosili to jak najszybciej. Zazwyczaj taką dziwną parę oznaczały kłopoty, a co najgorsze tytanów. Po tak długim okresie spokoju zwiadowcy poczuli strach. Bali się tego, że piekło wraca. W dodatku ze zdwojoną siłą.
- Sasha daj trochę. -mruknął Connie wyciągając do dziewczyny, która objadała się ziemniakami ręce.
- Nie bo mi na drogę nie starczy. -odpowiedziała krótko, odganiając jego łapska.
- No nie bądź taka, a ja się z tobą swoim obiadem podzieliłem i kolację oddałem. -powiedział naburmuszony.
- To już twój problem. -powiedziała nie wzruszona i połknęła ziemniaka w całości na co chłopak otworzył szerzej oczy i szepnął do siebie.
- Zapamiętać... Następnym razem daj Sashy tylko parę ziemniaków, a nie cały worek, bo później nie da Ci nawet pół.
W końcu przed nimi stanął dowódca. Przejechał wzrokiem po wszystkich i zatrzymał się w miejscu, które było przeznaczone dla Erena. Zmarszczył chwilowo swoje gęste brwi.
- A gdzie Eren? -tutaj spojrzał na Hanji, która była za niego odpowiedzialna podczas nieobecności Ackermnna.
Kobieta spuściła wzrok z lekkimi rumieńcami wstydu. Wiedziała, że wczoraj o czymś zapomniała. Odgarnęła włosy za ucho i spojrzała na Smitha.
- No bo ja. Zapomniałam odprowadzić go do celi. Ale spokojnie. Na pewno zaraz się tutaj zjawi. Nie ma powodu do obaw. -powiedziała z powagą.

* * *
Hejcia.
No więc tak. Widzimy się już w dziewiątym rozdziale i bardzo mi miło, że czytacie to opowiadanie. Tak naprawdę chciałam je przerwać, bo miało mi wyjść coś zupełnie innego, ale postanowiłam je zostawić dla osób, które to czytają i są ze mną.
No to tyle ode mnie kochani. Bardzo bym chciała też poznać waszą opinię na temat tego wszystkiego, więc jeśli można komentujcie ^^ to motywuje nie tylko do pisania, ale też kreatywnego myślenia ;)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pozwól mi cię kochać- WIOSKA

Pozwól mi Cię kochać- Zbliżenie Twoich Ust

Pozwól mi Cię kochać- OCZY