Pozwólmi Ciękochać- MISJA
II. Misja
Blondyn zbliżył się do
łóżka szpitalnego dziewczyny. Jeszcze spała, ale wyglądała tak, jakby
czuwała. Ewidentnie coś chodzi jej po głowie i nie daje spokoju. Armin
uważnie ją obserwował. Martwi go jej stan zdrowia. Lekarze mówią, że
wszystko jest w porządku i dziewczyna jest na dobrej drodze do zdrowia.
No, ale czy można im ufać.
-Armin, gdzie Eren?- zapytała otwierając oczy. Zupełnie tak, jakby wyczuła obecność swojego przyjaciela.
-U dowódcy... A ty jak
się czujesz? Zemdlałaś wczoraj tuż po tym, jak Eren stąd wyszedł... Na
pewno wszystko w porządku?- zapytał zmartwiony. Nigdy nie widział jej w
takim stanie i jest to dla niego nowość. Uważa ją za najsilniejszą ze
zwiadowczyń i wie, jak ciężko harowała, by zajść tak daleko.
-Po co?- zapytała
wyraźnie zdziwiona. Domyśla się po co Eren mógł tam pójść, ale chce to
usłyszeć. Nie rozumie, dlaczego wszyscy trują sobie życie z powodu
jakiegoś kaprala. Przecież wiele osób ginie i nikt się tym nie przejmuje
w takim stopniu, jak zgubą tego skrzata.
-Myślę, że Erwin chce mu
przekazać coś ważnego. Nie bez powodu wzywałby go wczoraj i dzisiaj-
uśmiechnął się niepewnie i westchnął.
-Możliwe, że to co chce mu przekazać ma związek z kapralem- mruknął blondyn i spojrzał na drzwi, w które ktoś zapukał.
Po chwili uchyliły się, a
do środka wszedł Jean. Blondyn pomachał mu i uśmiechnął się po czym
spojrzał na Mikasę. Przyjście chłopaka widocznie nie zrobiło na niej
większego wrażenia. Miała to wszystko gdzieś. Jej myśli przechodziły do
innego wymiaru i innego chłopaka. Może była obecna ciałem, ale duchem na
pewno pływała gdzie indziej.
Jean przysiadł się koło
Arleta i uśmiechnął się do dziewczyny, która w końcu na niego spojrzała
chciał się odezwać, ale ona go wyprzedziła.
-Jean, mam prośbę-
mruknęła i utkwiła swój wzrok na ścianie. Koniomordy uśmiechnął się
słysząc, że jego obiekt westchnień chce czegoś od niego. Ucieszył się.
Zazwyczaj dziewczyna nie zwracała na niego większej uwagi.
-Słu-słucham- powiedział
drżącym głosem. Było tak za każdym razem kiedy miał z nią pogadać. Czuł
dziwne mrowienie w brzuchu i nie potrafił normalnie się wysłowić.
-Idź po Erena i karz mu do mnie przyjść- powiedziała nie patrząc na niego.
W chłopaku aż się
zagotowało. Poczuł, że napawa go dziwna agresja w stosunku co do
dziewczyny. Oko mu zadrgało. Wstał bez słowa i szybkim krokiem ruszył do
drzwi. Wychodząc trzasnął nimi tak mocno, że prawie wypadły z futryn.
Nigdy nie czuł się tak upokorzony. Myślał, że chce czegoś od niego, a ona
tylko myśli o Erenie. Na samą myśl o tym zacisnął pięści i zazgrzytał
zębami.
'A temu co? Przecież nie musi iść, jak nie chce'
Pomyślała i zamknęła oczy. Nie rozumie chłopaków. A szczególnie jednego, na którym cholernie jej zależy.
***
Siedziałem
w pokoju dowództwa i czekałem aż Erwin wróci. Kazał mi tu przyjść i
zaczekać aż nie wróci. Miałem mu powiedzieć to co myślę, o tym co
przeczytałem. Sam nie jestem do końca pewny czy dobrze myślę, ale jeśli
Erwin mi wytłumaczy co nie co, to poukładam sobie w głowie pewne myśli i
powiem mu co sądzę.
Po
pewnym czasie do środka weszła Hanji Zoë, a tuż za nią Erwin Smith.
Blondyn zajął swoje miejsce za masywnym biurkiem, a szatynka na krześle
na przeciwko niego.
-Zapewne
wiesz po co znowu cię tu wezwałem, ale to nie wszystko. Zanim powiesz
mi co myślisz wysłuchasz Hanji- powiedział patrząc na mnie, a więc
kiwnąłem głową po czym zwróciłem wzrok na czterooką.
-A
więc tak... Kartkę, którą wczoraj wręczył ci Smith znaleziono przy
ciele nijakiego Edmunda Clausa. Myślimy, że prowadził on dziennik, w
którym opisywał swoje życie. Jakieś trzy dni temu była wyprawa za mury i
natrafiliśmy na małą wioskę. Tam właśnie znaleźliśmy jego martwe ciało i
tą dziwną kartkę. Niestety reszty dziennika nie odnaleźliśmy, ale to co
znajduje się na tej jednej kartce w zupełności nam wystarczy.
Po
wysłuchaniu jej zeznań wszystko zaczęło mi się układać w całość.
Spojrzałem na Smitha i widząc jego ciekawy wzrok zacząłem mówić.
-Myślę,
że ta kartka jest bardzo przydatna. Jej treść wskazuje na to, że kapral
przebywał w tamtej okolicy, a ten człowiek go zauważył... Ale wydaje mi
się, że coś jest nie tak. Kapral bez problemu znalazłby drogę powrotną
do siedziby zwiadowców- powiedziałem to co myślę o całej tej sprawie.
-I
właśnie po to dałem ci to do przeczytania. Levi nie zachowywałby się
tak, jak to jest opisane na tym skrawku. To do niego nie podobne. Coś
musiało się stać skoro tak się zachowuje. Nigdy nie zabijał ludzi bez
powodu, a ciało Edmunda ewidentnie zostało potraktowane mieczami od
sprzętu do trójwymiarowego manewru, o czym mówią nam rany na jego
ciele- blondyn wstał i podszedł do barku, w którym przetrzymywał
alkohol. Wyjął z niego jakiś bursztynowy trunek i trzy kieliszki.
-Uważam,
że Levi jest gdzieś w pobliżu tej wioski. Możliwe, że jest ranny.
Musimy to sprawdzić tak, aby nie martwić reszty oddziału, dlatego ty i
Armin zostaliście wtajemniczeni- dodała po chwili Hanji i złapała za
kieliszek, który podał jej blondyn. Wypiła wszystko na raz i westchnęła
odstawiając kryształ z powrotem na biurko.
-Eren,
szykujemy wyprawę za mury do tej wioski. Spędzimy tam parę dni
szukając, jak najwięcej wskazówek dotyczących kaprala. Możliwe jest to,
że nie znajdziemy żadnych, ale zawsze warto- Erwin powiedział nalewając
do trzeciego kieliszka trunku i podstawił mi go pod nos. Spojrzałem na
niego, a gdy ten przytaknął głową podniosłem kieliszek do ust i napiłem
się marszcząc przy tym nos. Jeszcze nigdy nie piłem alkoholu, dlatego
tak zareagowałem.
Hanji
zaśmiała się widząc moją minę i klepnęła mnie w plecy. Ja tylko na nią
spojrzałem po czym na dowódce. Przez cały czas słuchałem ich bardzo
uważnie.
-Możesz już iść. Przedyskutuj to z Arminem, a jutro z rana zjawcie się przed stajnią. Wyruszamy z samego rana.
-Rozumiem-
mruknąłem i na do widzenia zasalutowałem po czym zniknąłem w otchłani
korytarza. Pogrążony w myślach schodziłem po schodach na pierwsze piętro
i zderzyłem się z kimś równie zamyślony.
-Przepraszam
bardzo t-to...- chciałem się wytłumaczyć, ale widząc, że to był Jean
tylko warknąłem cicho i go wyminąłem. Tamten był totalnie skołowany, ale
szybko zawrócił i złapał mnie za ramię.
-Słuchaj
ty no!- krzyknął na mnie -Mikasa chce cię widzieć u siebie- mruknął
patrząc mi w oczy. Po czym poprawił swoje ubranie i ruszył przed siebie,
wkładając ręce do kieszeni.
Widziałem
u niego nutkę zazdrości i gniewu. Pewnie znowu dała mu kosza. No, ale
nic na to nie poradzę. Zastanawiam się tylko, skąd u niego ta zazdrość.
Przecież Mika to moja siostra, a więc nie musi się martwić. No nic.
Ruszyłem w stronę skrzydła szpitalnego. Nie mam teraz czasu, by
przejmować się tym koniem... Chociaż, nie powiem, bo jednak wolę, jak
ludzie są szczęśliwi. Będę musiał coś na to zaradzić.
^^^*^^^
Hejka, a więc za nami drugi rozdział ^^ no to do nexta, moje tytaniątka *^*
Komentarze
Prześlij komentarz