Pozwól mi Cię kochać- PROLOG


PROLOG


W końcu nadszedł ten dzień. Wygraliśmy i jesteśmy wolni. Nic już nam nie zagraża. Właśnie nastał dzień nowej ery. Ludzkość pokonała wszelkie zło rozsiewane przez tytanów. Oni już nie istnieją. przeszłością. Teraz już nikt nie będzie o nich pamiętać.

Upadłem na kolana tuż przed wielgachnym szkieletem tytana. Byłem w szoku przez to co ogłoszono. Schowałem twarz w rękach, bo z oczu leciały mi łzy. Jestem tak szczęśliwy. Nie pamiętam kiedy ostatni raz płakałem ze szczęścia. Powoli zacząłem tracić nadzieje, a tu coś takiego. Klęczę nad cielskiem tytana i wiem, że to już koniec. Że nigdy więcej nie będę korzystać ze sprzętu do trójwymiarowego manewru. A przynajmniej nie w celu zabijania tych przebrzydłych kreatur. Dopiero teraz mam szanse na normalne życie. Bez ciągłych treningów i walki o przetrwanie. Z przemyśleń wyrwał mnie głos dowódcy Erwina.

-Eren, wstawaj- wydał krótki rozkaz, który wydał mi się powiedziany dość ostro. Zrobiłem coś? Spojrzałem na niego. Jego postawa była dumna i sztuczna za razem. Widać, że próbuje zamaskować prawdziwe uczucia. Niepewnie wstałem i otarłem twarz z łez. Dlaczego się nie cieszy? Przecież wszystko skończyło się dobrze.

-O co chodzi? Coś nie tak?- zapytałem niepewnie salutując przed blondynem. Starszy bardzo długo milczał. Zacząłem dopuszczać do siebie najgorsze myśli. Przecież Erwin Erwin nigdy nie milczał. Zawsze był zdecydowany i stanowczy, ale teraz coś w nim pękło? Z nerwów zacząłem strzelać palcami i gdyby nie to blondyn nadal gapiłby się przed siebie.

-Eren dziś jest piękny dzień...- w tym miejscu przerwał na moment. Poczułem dziwne ukłucie. Zacząłem obawiać się dalszej części jego monologu -Ludzkość zyskała drugą szansę, ale -tutaj westchnął ciężko- wielu zwiadowców poległo- rozejrzałem się dookoła. Wszędzie leżały martwe i zakrwawione ciała zwiadowców. Nawet błoto miało odcień czerwieni. Tylu ludzi poległo, by zaledwie garstka mogła przetrwać. Czy to normalne? Za jaką cenę zyskaliśmy tą wolność? Spuściłem głowę w dół. Naprawdę źle się czuję z tym, że tak wielu nie żyje. A przecież mogłem bardziej się postarać. Gdybym tylko....

-To nie wszystko. Mikasa...- szybko poderwałem głowę do góry i zacisnąłem pięści. Nie pozwoliłem dokończyć dowódcy.

-Co z Mikasą?!- warknąłem czując dziwną agresję. Jeśli jej coś się stało to moja wina. Miałem ją chronić. Była moją jedyną rodziną. Miałem jej zapewnić poczucie bezpieczeństwa w tym świecie bez litości -Co z nią?- oczy mi się dziwnie rozświetliły.

-Spokojnie i pozwól mi dokończyć... A więc ona jest już w szpitalu zwiadowczym, jak reszta poszkodowanych, których wcześniej zabrano z pola walki- odetchnąłem z ulgą. Po prostu kamień spadł mi z serca. Ona żyje. Teraz już mogę być spokojny -Mam też drugą informację. Kapral Levi Ackerman zaginął...
Jak to zaginął?... Najsilniejszy z ludzkości mógł polec?! Nie, to niemożliwe. Przecież jako jedyny miał szanse na przetrwanie mimo wszystko. Nie! On żyje. Ja wiem o tym. Kapral nigdy nie dałby się zabić!

Chociaż piękny dzień dla ludzkości nigdy nie wiadomo jak długo potrwa błogość.
Skąd mamy mieć pewność, że jakiś tytan nie zwiał?
Czy ludzie mają szansę na normalne życie?
Tego nikt nie wie, ale póki jest nadzieja żyjemy.

^^^*^^^
Hejo! Witam w moim pierwszym ereri. Mam nadzieje, że prolog zachęcił was do dalszego czytania. No nic... To tylko dodam, że zapraszam do komentowania. ^^ 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pozwól mi cię kochać- WIOSKA

Pozwól mi Cię kochać- Zbliżenie Twoich Ust

Pozwól mi Cię kochać- OCZY